Witajcie. Dziś przyszła pora na małe podsumowanie lutego i tego co znalazło się nowego w mojej kosmetyczce. Z produktów, które w ostatnim czasie miałam przyjemność wypróbować wybrałam trzy kosmetyki, które najlepiej się u mnie sprawdziły i w dzisiejszym poście chciałabym Wam o nich troszeczkę opowiedzieć bo jestem zdania, że jeśli się coś u mnie sprawdza i jestem z konkretnych produktów zadowolona to chcę się z Wami tym dzielić. Nie wciskałabym Wam na siłę czegoś co okazało się totalnym niewypałem bądź nie do końca mi przypadło. Zatem zapraszam Was do dalszej lektury wpisu, w którym przedstawię Wam moje perełki lutego.

Na stronie możemy przeczytać, że jest to produkt, który ma za zadanie dogłębne oczyszczenie skóry, nawilżenie, odżywienie i pozostawienie skóry aksamitnie gładkiej. Producent wspomniał też, że jest to maseczka przeznaczona do każdego rodzaju cery.

Zdecydowałam się na maseczkę Glam Glow PowerMud przede wszystkim dlatego, że jest to produkt przeznaczony do każdego rodzaju cery, takie produkty sprawdzają się u Mnie najlepiej i po takie sięgam najczęściej. Cenię sobie uniwersalność. Drugim czynnikiem, który wpłynął na moją decyzję było to, że wspomniana wyżej maseczka ma działanie głęboko oczyszczające i nawilżające. Moja cera zazwyczaj potrzebuje właśnie maksymalnego nawilżenia i oczyszczenia, dlatego też nie brałam pod uwagę maseczek matujących, rozjaśniających czy ujędrniających bo nie na tym w tej chwili mi zależało. Samo opakowanie, w którym znajduje się maseczka jest bardzo solidnie wykonane. Ja zdecydowałam się na pojemność 50g. Są jeszcze dostępne opakowania o pojemności 15g i 34 g. Maseczka ma kremową konsystencję z niewielkimi drobinkami. Zapach jest bardzo przyjemny, przypomina mi kiwi. Aplikacja maseczki jest bardzo łatwa, wystarczy nanieść ją na skórę omijając okolice oczu i ust, poczekać do wyschnięcia i zmyć letnią wodą. I przechodzimy do najważniejszego etapu czyli rezultatów jakie możemy uzyskać stosując maseczkę Glam Glow PowerMud. Jeśli chodzi o moją cerę to maseczka ta sprawdza się idealnie. Po każdej aplikacji moja skóra jest dostatecznie nawilżona i dogłębnie oczyszczona. Zaskórniki na nosie są zdecydowanie mniej widocznie. Skóra jest faktycznie aksamitnie gładka i napięta. Podsumowując nie żałuję, że wydałam na tę maseczkę tyle pieniędzy ponieważ jest ona tego warta. Lepiej wydać więcej na jeden produkt niż kupować co chwilę kilka tańszych i nie być zadowolonym z efektów. Dodam jeszcze na koniec, że bardzo zaskoczyła mnie wydajność tej maseczki. Wystarczy odrobina, aby pokryć całą twarz.

O produktach marki Kérastase pisałam Wam na blogu już nie raz. Mogę śmiało rzec, że jestem ich wierną fanką, a moje włosy te produkty po prostu uwielbiają. Dlatego z ogromną przyjemnością sięgam co jakiś czas po produkty Kérastase bo wiem, że nie zawiodę się na nich, a moje włosy będą mi za nie wdzięczne. W swojej kosmetyczce miałam już z tej marki szampony, odżywki, a tym razem wybór padł na nawilżający olejek z racji tego, że moje włosy są ostatnio w niezbyt dobrym stanie i musiałam troszeczkę podratować ich kondycję.
Co o olejku Kérastase Elixir Ultime mówi producent?
Olejek nawilżająco- odżywiający intensywnie pielęgnuje włosy farbowane i podkreśla ich odcień. Ułatwia układanie włosów jednocześnie zapobiegając ich puszeniu się. W jego składzie znajdziemy takie oleje jak:
– olej kameliowy – powoduje, że włosy stają się gładkie i lśniące,
– ekstrakt z herbaty goji – pogłębia kolor,
– olejek kukurydziany – chroni włosy przed stresem oksydacyjnym,
– olejek arganowy – przywraca witalność,
– olejek pracaxi – głęboko odżywia
Tak jak już wspominałam produkty Kérastase uwielbiam i tym razem nie mogło być inaczej. Często mówi się, że olejki i sera do włosów to wszystko jedno i to samo jednak ja jestem zdania, że olejek olejkowi nie jest równy. Olejek Kérastase może nie należy do najtańszych, ale z pewnością jest wart swojej ceny z racji swojego składu i tego jak działa na moje włosy. Olejek ten zazwyczaj nakładam na wilgotne włosy. Moje włosy są po nim delikatne i błyszczące. Nie mam również problemu z ich rozczesywaniem czy elektryzowaniem się co zwłaszcza zimą mi dokuczało. Olejek ma bardzo delikatny zapach i bardzo wydajną konsystencję. Myślę, że nawet przy regularnym stosowaniu taka buteleczka może wystarczyć nam nawet na rok stosowania.

Jedno słowo opisujące moją osobę? Kosmetoholiczka! 😉
Uwielbiam testować nowe kosmetyki. Przygotowanie dla Was postów z recenzjami i poradami daje mi wiele przyjemności.